Forum  Strona Główna

 "Mój wymarzony dzień w towarzystwie BrainStorm"

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
PannaAnna
Administrator



Dołączył: 08 Lut 2008
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 23:56, 12 Lut 2008    Temat postu: "Mój wymarzony dzień w towarzystwie BrainStorm"

Autor: PannaAnna
Tytuł: Mój wymarzony dzień w towarzystwie BrainStorm
Opowiadanie jest mojej twórczości. Proszę go nie rozpowszechniać bez mojej wiedzy. Nie podszywać się pod autora. Nie zwracać uwagi na ortografię, zbyt dużą liczbę przecinków, małe litery po kropce i na zdania złożone w dziwny sposób. Inspiracje czerpałam z głowy. Autor nie ponosi odpowiedzialności za skutki mogące wyniknąć z czytania. Przed rozpoczęciem, skorzystaj z uwag dołączonych do opowiadania, bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez PannaAnna dnia Śro 0:10, 13 Lut 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PannaAnna
Administrator



Dołączył: 08 Lut 2008
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 0:16, 13 Lut 2008    Temat postu:

Chapter 1
6.12.2007 Piątek. Mikołajki. Godzina 8:00
Kolejny uroczo zapowiadający się, w dodatku deszczowy dzień…Mama na lekcji, siostra w pracy, lodówka prawie pusta, Marie się przeziębiła, a akurat dziś jest koncert BrainStorm Stodole, no i ten deszcz…i jeszcze dziś są przecież mikołajki…powinna być przynajmniej pełna lodówka i słońce…Nie mając nic lepszego do roboty ubrałam się w jedną z moich najlepszych koszulek BrainStorm, (bo dziś koncert, więc przynajmniej od rana zacznę demonstrować wszem i wobec że dziś ma być wspaniały dzień) zjadłam jajecznicę z szynką, co było jedyną możliwością w lodówce, (bo omletów przecież nie lubię) zrobiłam listę zakupów, założyłam kurtkę i hop do Arkadii. W piątek rano to ludzi nie ma, więc wszystko szło sprawnie. Kupując coca colę wydawało mi się, że słyszę jakiś znajomy śmiech, ale uznałam to za swoją szaloną koncertową wyobraźnię....Nagle dostałam smsa od Marie, która właśnie dostała smsa od swojego taty, że właśnie parkuje w Arkadii i widzi na parkingu autokar BrainStorm. Po dokładnym opisie, wszystko wskazywało na to, że to ich, więc pisała mi żebym to koniecznie sprawdziła skoro mam tak blisko Arkadię. Zaczęłam odpisywać, że właśnie robię tu zakupy, kiedy znów usłyszałam ten śmiech…tym razem to nie wyobraźnia…znam ten śmiech.… Marie…sms…autokar…Arkadia….autokar….O MÓJ BOŻE!!!! *wdech wydech* BrainStorm w Arkadii??? *to nie może być Kaspars* przecież koncert dopiero za kilkanaście godzin *zaraz umrę* oni tu są??? *lol* prawie mi telefon z ręki wypadł, koszyk zresztą też, i mozolnie zaczynam odpisywać że chyba mamy problem, bo chyba twój tata miał rację z tym autokarem….i że sprawdzam…powoli wyszłam zza półek kierując się do następnego działu z chipsami/piwem. Przy piwie stało 2 facetów i jedna dziewczyna i śmiało się z jakiejś marki piwa. Natomiast jeszcze jeden wybierał chipsy. O ZGROZO!!! BRAINSTORM!!! KAUPIX!!! Haha chyba właśnie dostaję zawału…muszę zadzwonić…w tym momencie zorientowałam się, że stoję jak głupek z kurtką w ręku, koszulką BrainStorm na sobie, i mam na liście chipsy do kupienia…a że to naprawdę oni, to może jak zemdleję to będzie sztuczne oddychanie z Kaupixem? Haha szybko odpisuję, że za kilka minut oddzwonię do Marie, bo właśnie umarłam i biorę głęboki oddech…ciekawe gdzie zapodział się Mar…..BACH! Ktoś się na mnie wpakował wózkiem z rozpędu…wrrr przecież ja tu myślę...Odwracam się a tu kto? Maris…o mamo…poznał mnie? Najpierw zaczął przepraszać po angielsku że się zamyślił bo nie może czegoś znaleźć a później zmienia temat że przecież on to mnie chyba zna bo prawie wszędzie jestem na koncertach! Wow! Maris, wiesz że cię kocham? Haha wybacz Marie, zadzwonię później. Bo to może być albo ostatni dzień mojego życia albo wymarzony dzień w życiu.
Chapter 2
Zaczęliśmy rozmawiać po angielsku, a to że pomogę mu jak czegoś szuka, a to że dziś koncert, że wpadli wcześniej, bo chcieli się trochę porozbijać po Warszawie, byli już tyle razy ale jeszcze nigdy nie łazili od tak sobie (Haha czyżby bali się że my z Marie ich będziemy tropić? Haha ja tego nie powiedziałam!) i Maris zapytał co tu robię, że może mam chwilę, bo Kaupix gdzieś tu łazi z innymi i coś kupuje…ja na to że mieszkam pięć minut piechotą od Arkadii, że dobrze trafili bo tu jest praktycznie wszystko i że BARDZO chętnie się przywitam z resztą zespołu (lol). Więcej nie musieliśmy mówić, nawet nie musieliśmy się ruszać, bo chłopaki usłyszeli jak nawijamy, więc się pojawili. Też mnie rozpoznali…ale fajnie…krótkie przywitanie, powiedzenie co tu robią, co ja tu robię, zapytanie czy mam czas i czy może znam jakieś fajne miejsca bo im się nudzi…powiedziałam że jestem wolna i mogę z nimi połazić. Odpowiedziało mi pięć wielkich uśmiechów. Trzeba było najpierw skończyć zakupy. Magick zaciągnął mnie do chipsów, bo nie wiedział które są u nas najlepsze. Z kolei Daidze pomogłam wybrać jakieś owoce a Kaupixowi słodycze (mówił, że to dla dzieciaków, ale ja tam mu nie wierzę…pewnie nie dowiezie i sam wszystko zje) wyjaśnili mi też że ten śmiech który słyszałam to był Kaspars który przypominał reklamę piwa Warki i że ale super że to piwo tu jest i że on je chce. Jak już kupiliśmy wszystko (pomijam chwilę kiedy Kaupixowi zachciało się kupić spodnie i spędziliśmy dobre kilka minut na tłumaczeniu że TU spodnie nie są warte swojej ceny i jest dużo lepszych i niedrogich miejsc do których go zaprowadzę. Wyszliśmy ze sklepu, zahaczając jeszcze o Empik w celu pokazania im jak źle jest zaopatrzony, bo nie sposób w Empiku dostać ich płyt bez specjalnego zamówienia. Kaupix wpadł na pomysł że następną ich płytę wyślą mi specjalnie pocztą i się rozejrzał. Zapytałam czy kogoś szuka. Odpowiedział że teraz sobie przypomniał że przecież zawsze byłam z koleżanką, taką niższą, ciemnowłosą i wpatrzoną w niego jak w obrazek. Ja mu na to że jest przeziębiona ale piszemy do siebie smsy, i Marie wie że BrainStorm jest w Polsce i żałuje że nie ma jak się spotkać. Kaspars się dołączył do rozmowy i zapytał o jej numer i że on zadzwoni. Ja w śmiech. Powiedziałam że zadzwonię do niej z domu i potem dam mu numer. Skoro mieszkam tak blisko to za max 10 minut byłabym spowrotem. Zapytałam czy mogą poczekać a ja skoczę, zostawię zakupy i powiem mamie, że wychodzę. Na to Kaspars Maris i Magick zaoferowali chórem, że pójdą ze mną. Umarłam i jestem w niebie. Umówiliśmy się za 15 minut przy autokarze. Jak dobrze że deszcz już nie pada i słońce wyszło…będzie można ich w jakieś ładne miejsca zaprowadzić…np. zoo. W drodze powrotnej sprawdziłam telefon, 4 połączenia nie odebrane…ups…wiadomo…wszystkie od Marie. Odpisałam ze ma czekać na telefon za pięć minut i że ma się przygotować do wyjścia. Kaspars zapytał z kim tak wypisuję smsy więc powiedziałam mu że to właśnie Marie pyta się co jest grane.
Chapter 3
Pokiwał głową. Doszliśmy do domu i rozpakowałam wszystkie graty. Mama się zdziwiła że przyprowadziłam jakichś facetów do domu (taa nikt nie robi obciachu tak dobrze jak rodzice). Kiedy jednak rozpoznała BrainStorm to zrobiła wielkie oczy i zapytała czy to oni i co tu robią i czy zostaną na kawę. Skinęłam jej głową, że niech zapyta. Znów dało się widzieć trzy wielkie uśmiechy. Kiedy chłopaki zabawiali się z moim kotem który się strasznie łasił, mama rozmawiała o czymś z Marisem, to ja zadzwoniłam do Marie. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
Marie: No wreszcie! Co jest grane?
Ja: Dostałam zawału…Musimy się spotkać…Mam gości…
Marie: Jakich gości? To był ich autokar?
Ja: Maris na mnie wjechał wózkiem….
Marie: BrainStorm??????????????? Maris?????????? < zgon >
Ja: Tak. Maris. Tak. Spotkałam BrainStorm w Arkadii. Chcesz porozmawiać z Kasparsem Marisem lub Magickiem?
Marie: Umarłam...A gdzie Kaupix??????Jadę do ciebie…Trzymaj Kaupixa!!!!
Ja: jeszcze chodzi z Daigą po Arkadii. Mama częstuje ich kawą…ratuj…
Marie: Ok. Będę u ciebie o dziewiątej trzydzieści. Trzymaj Kaupixa!!!!!
Ja: Ok.
Odwiesiłam słuchawkę mówiąc że koleżanka niedługo przyjedzie. Mama w tym czasie zapytała czy kupiłam coś słodkiego, żeby poczęstować swoich „niecodziennych” i „tak niezwykłych” gości. W odpowiedzi wyjęłam sękacz, jakieś pierniczki, chipsy, czekoladę i dwulitrową coca colę. Mama nie sprawiała wrażenia zdziwionej i kazała mi wrócić do zespołu. Podczas gdy ona tu wszystko przygotuje. Więc w podskokach wróciłam i usiadłam obok Magicka (nadal nie mogąc uwierzyć w to, że nie dość, że dziś będzie wyczekiwany od miesięcy koncert, to jeszcze BrainStorm siedzą u mnie na kanapie i mam okazję z nimi pogadać). Tematem rozmowy okazał się być owy koncert. Nie zdążyłam się wypowiedzieć a rozległ się dzwonek do drzwi. Kaspars stwierdził radośnie, że to Kaupix i Daiga się znaleźli, na co wszyscy zareagowali śmiechem. Wreszcie pojawiła się Daiga w drzwiach a za nią Kaupix. Mama się ładnie przywitała mówiąc, że jest zaszczycona móc gościć bóstwa swojej córki w domu. Prawie ją kopnęłam. Kaupix się tylko przywitał, zaśmiał, przywitał znów ze mną i poszedł do chłopaków, podczas gdy moja mama i Daiga zajęły się rozmową, wypakowywaniem zakupów, i jakimiś innego rodzaju plotkami. Miałam tylko nadzieję, że nie było to nic kompromitującego. Haha. Na widok mojego kota Kaupix od razu zrobił wielkie oczy i zaczął go głaskać. Pomyślałam, że ten kot to ma fajnie. Haha. Ale wróćmy do tematu, który omawiała połowa zespołu, a druga połowa (w tym ja) się przyłączyła. Dziś jest koncert. Trzeba wymyślić listę piosenek, uzgodnić z organizatorem godzinę próby, godzinę zakończenia koncertu, czy będą bisy, jak blisko/daleko od sceny mają być barierki, ile osób zmieści się w Stodole, na ile przed koncertem zaczną wpuszczać fanów i podobne sprawy z tym tematem związane.
Chapter 4
Podpowiedziałam, że wiele razy byłam już w stodole i mogę dać im kilka wskazówek, co do barierek, godzin wpuszczania i bisów. Wszystkie uszy i wszystkie pary oczu zostały skierowane na mnie. Ciekawe czy już jestem czerwona, czy jeszcze nie? Pierwsze pytanie przyszło od Magicka. Czy ja będę na koncercie? O wow tego się nie spodziewałam…to tak oczywiste jak kropka nad i…też będę przy barierce, jeśli tylko uda mi się przepchać…bingo! Wrzasnął Kaupix. Daiga! Potrzebujemy jedną…a czy będzie ta druga koleżanka? Tak. No to potrzebujemy dwie wejściówki! Żeby dziewczyny były w pierwszym rzędzie na środku! Daiga tylko kiwnęła głową, że „załatwione”. Szczęka mi opadła. Ale otrząsnęłam się, bo teraz Maris zadał kolejne pytanie: czy wiadomo jaka będzie pogoda w wieczór koncertu i czy wiem na ile czasu przed koncertem zazwyczaj wpuszczają fanów? Powiedziałam mu, że pogodę będę znać dopiero jutro, jak będzie prognoza pogody. A co do tego wpuszczania, to prawie zawsze jest to godzina przed koncertem. Pytanie od Kasparsa: jak daleko są barierki od sceny? Mniej więcej na rozpiętość ramion dużego człowieka plus pół…A tak dokładniej to niewiem…Pytanie tym razem od przysłuchującej się jednym uchem Daigi: czy polskie fanki są tak zwariowani jak np. rosyjskie? Ups…a w jakim sensie zwariowane są rosyjskie? No chodzą wszędzie za nami (ups), jedna osoba chce dwadzieścia autografów, piszczą tak, że nie słychać tekstu piosenki (ups) , wściekają się, gdy jest koniec koncertu „bo one chciały dłużej”, na ulicę się nie da wyjść bo próbują cię rozerwać, obściskują autokar i kierowcę autokaru (ups oraz haha biedny człowiek). Więc chyba czas trochę Daigę uspokoić…powiedziałam, że aż tak szalone to my nie jesteśmy (no może jedna fanka na 15, ale trzeba zachować pozory że to nie ty jesteś tą 1), co do tego piszczenia to jest podobnie, ale chwilami nie da się tego pohamować, bo czasem na koncercie mnie/nam przysłowiowo palma odbija, na ulicy nikt was nie rozerwie, mam już jedno zdjęcie przy autokarze i z kierowcą też ze dwa razy rozmawiałam i jest bardzo miły. Jak wspomniałam o zdjęciu przy autokarze to nastąpiło ogólne poruszenie i prośba o pokazanie go. No to się ulotniłam w poszukiwaniu tego zdjęcia. Jak tylko zniknęłam to po minucie mama zawołała że komórka mi dzwoni. Marie. Pytała czy mogę po nią wyjść na przystanek i że nie może zostać długo. Powiedziałam BrainStorm że wracam za 5 minut i niech się czują jak u siebie. Poleciałam na przystanek jak szalona. Marie już tam czekała i miała dość zszokowany wyraz twarzy. Wyjaśniłam jej w szybkim skrócie CO się stało, KTO jest u mnie w domu i z KIM gadam przy chipsach od ponad pół godziny. Jak się domyślałam zaczeła skakać jak szalona z radości więc nie myśląc zbyt długo, przyłączyłam się i idę o zakład że ludzie co byli na przystanku oraz samochody które nas mijały zastanawiały się czy nie zadzwonić po pogotowie albo do zakładu dla świrów z pytaniem czy ostatnio nikt im nie nawiał…nie zdziwiłabym się…haha…
Chapter 5
No ale pora wracać, bo przecież BrainStorm czeka. Po dwóch minutach byłyśmy już pod drzwiami i uśmiechnięte pakowałyśmy się do mnie do domu. Wszyscy wstali na powitanie, przywitali się z Marie, haha, i wróciliśmy do omawiania przyszłego koncertu. Spytałam się czy coś przegapiłam jak wyszłam, ale Magick powiedział, że nic. Kaupix specjalnie chyba zrobił na kanapie miejsce dla Marie, która tylko na nich patrzyła, uśmiechała się i zaczęła się mnie dopytywać po angielsku jak powiedzieć, że cieszy się, że ich widzi, nie może się doczekać koncertu, czy może sobie zrobić z nimi zdjęcie i że nie ma dużo czasu. W odpowiedzi została uściśnięta przez Kasparsa, moja mama przyniosła aparat a Kaupix zaczął coś nawijać o wejściówkach na koncert…mama powiedziała żebyśmy wszyscy (Daiga też) zapozowali do zdjęcia. Kaspars obok Marie, Marie obok Kaupixa, Kaupix obok Magicka, na podłodze Maris obok mnie, Ja obok Kasparsa a Kaspars obok Daigi. Mama zrobiła kilka zdjęć, w czasie których my zmienialiśmy miejsca kilka razy, tak samo jak i wyrazy twarzy. Haha. Mama przypomniała mi, że jest miejsce, w którym robią odbitki w ciągu dwóch godzin i że jak chcę to mogę to szybko załatwić, bo ona ma lekcje, więc nie może mnie wyręczyć. Wszyscy się zgodzili, bo A) jedzenie się kończyło B) zrobiła się ładna pogoda C) chcą pozwiedzać ciekawe zakątki Warszawy. Maris podrzucił pomysł żeby się również przejechać do owej Stodoły. Wszyscy się na ten wstępny plan zgodzili. Wzięłam od mamy trochę kasy i wyruszyliśmy w miasto. Autokar zostawili u mnie na podwórku, bo nie chcieli się aż tak bardzo rzucać w oczy. Kupiłyśmy im po bilecie dobowym i ustaliło się, że skoro mamy cały dzień i aparat to może na początek zwiedzimy kilka najciekawszych miejsc, oddamy zdjęcia, zaproszą nas na obiad, odbierzemy zdjęcia i będziemy zwiedzać do późna. Tym razem dało się widzieć mój wielki uśmiech i trochę mniejszy u Marie, bo nie mogła zostać z nimi do wieczora…Ma jeszcze około 3 godzin aż ją tata odbierze…Wielka szkoda….A co robisz jutro? Sprytnie zapytał ją Kaupix z Magickiem. Jutro mam jechać do cioci…aha. To jak przyjedzie po ciebie tata to idziemy się przywitać. Hehe. Już się domyślam, co wymyślą nasi mistrzowie…lol. W tak pogodnych nastrojach ruszyliśmy do metra. Pierwszy przystanek – zoo. (propozycje były że albo zoo albo park z dokarmianiem kaczek albo mini lunapark w parku. Stanęło na tym, że najpierw zoo. Czyżby Maris chciał zobaczyć krewnych? Wielkie puchate misie, albo Magick - pingwiny, Kaupix – żyrafy a Kaspars….lol może zostawię to dla siebie). W metrze trochę mnie ciekawiło czy nikt ich nie rozpoznaje czy poprostu chwilowo nie ma fanów na mieście…no cóż. Przejmować się tym teraz nie będziemy prawda? Życie jest piękne i koniec kropka. Jak już dojechaliśmy do tego zoo to panowie jak prawdziwi dżentelmeni odmówili żebyśmy to my płaciły za wszystko i to oni postawią nam bilety do zoo. Po wejściu popatrzyliśmy na mapkę, w którą stronę są jakie zwierzaki.
Chapter 6
Postanowiliśmy, że rozpoczniemy od pójścia w prawo i zrobimy jedno wielkie kółeczko. Chodziliśmy długo, widzieliśmy wiele, (a Daiga nawet dostała w prezencie balonik w kształcie młotka, który dodatkowo piszczał przy kontakcie z którąś z naszych głów) i wszyscy byli zachwyceni, że mieli okazję zwiedzić przy pomocy fanek polskie zoo. Ale po wyjściu i po spojrzeniu na zegarek Marie zaproponowała żeby powoli ruszać do domów centrum, gdzie za niecałe pół godziny ma ją tata odebrać. Szkoda było się rozstawać, ZWŁASZCZA Z KAUPIXEM!!! Wszyscy podpisali się jej na koszulce, (oczywiście kto mógł wpaść na taki pomysł jak nie boski Kaspars…Haha…Biedna czerwona na twarzy Marie…Ja też tak chcę...) osobna fotka z każdym, z Daigą, wspólna fotka ze mną i niestety trzeba było się żegnać. Kaupix i Magick zrobili co mówili i poszli się „przywitać”. Maris, Daiga, Ja i Kaspars również. Haha jakiś spóźniony zapłon. Tata dał się przekonać żeby Marie mogła się jeszcze przed koncertem ze mną i z zespołem spotkać. Kiedy samochód zniknął za zakrętem zaczęłam się zastanawiać jak ja tu teraz przeżyję z nimi? lol znów zaczynam się denerwować, zupełnie jak w Arkadii… *wdech wydech* żeby przerwać ciszę, Maris zapytał mnie o ten punkt gdzie się wywoływuje zdjęcia w dwie godziny, bo on jest głodny więc najlepiej jakbyśmy teraz oddali do wywołania, poszli na duże jedzono i odebrali zdjęcia. Jeść w takiej chwili? Jeszcze sobie widelec zamiast do ust, to w oko wsadzę…jednak widząc jego pocieszną minkę, zgodziłam się od razu i zapytałam, na co mają ochotę. Maris chciał rybę (o boże…), Kaupix chciał żurek, Magick chciał pizzę, (o to tak jak ja…) Kaspars chciał pierogi a Daiga frytki. Więc wyszedł nam trochę niecodzienny zestaw...Ale jak to się mówi „If There Is A Will, There Is A Way” (tam gdzie są chęci, znajdzie się i rozwiązanie...to jedna z tych głupot z cylku Wielkie wyznania Wielkich ludzi) szybko obliczyłam co gdzie jest i powiedziałam że trzeba iść na kompromis. Znam miejsce gdzie jest pizza, pierogi i frytki, ale ryby i żurki to są niestety w innym miejscu. Kaupix oznajmił, że dlatego chciał żurek, bo chciał zjeść coś polskiego. Oooo to w takim razie w wymienionym miejscu też są polskie przysmaki. Pozostała kwestia Marisa, który był bardzo głodny, i który nie chciał już ryby, a zamiast tego pizzę (czyli potwierdza się że kobieta…TWU! Facet zmiennym jest? Haha). No to w drogę. Najpierw oddać film, a potem na jedzenie. Bardzo szybko dotarliśmy do wyżej wymienionego miejsca. Jak oddawałam zdjęcia z Magickiem to pan sprzedawca okazał się być rozgarnięty, bo okazał się być fanem zespołu. Był bardzo miły, poprosił o autografy dla córek i o zdjęcie z Magickiem. Rzecz jasna, zdjęcie i autografy (od wszystkich) otrzymał i dał nam zniżkę na zdjęcia...Była godzina 13:05, (czyli najwyższa pora na wrzucenie czegoś dobrego do żołądka). Kilkanaście minut później jak mieliśmy wchodzić już do małej kawiarenki na Nowym Świecie, poczułam, że dzwoni mi telefon.
Chapter 7
lol czego może chcieć ode mnie moja siostra w takiej chwili? Odebrałam i słyszę coś takiego:
Ewka: gdzie jesteś? Będziesz na obiad?
Ja: na mieście, nie, bo za chwilę jem
Ewka: a z kim? Byłaś w ogóle już w domu? Bo to, co ci zaraz powiem może cię zabić
Ja: jestem z kolegami. O boże, co znowu? Bo za długo nie mogę rozmawiać WAŻNE osoby czekają (mówiłam, kładąc szczególny nacisk na słowo ważne)
Ewka: na naszym podwórku stoi szary autokar z napisem BrainStorm, jak to możliwe? Wiesz coś o tym?
Ja: aaa to, to wiem. Hehe ja właśnie za chwilę będę jeść obiad w ich zacnym towarzystwie
Ewka: Jakim cudem? Spytaj może cię adoptują…przyda mi się wolny pokój…
Ja: lol a żebyś wiedziała że zapytam. Jak wcześnie rano poszłam do Arkadii bo lodówka była pusta to ich spotkałam
Ewka: fajnie ci…przyprowadź ich do domu, bo chcę autograf
Ja: ha to trzeba było iść na koncert jak proponowałam…dobra, sprawdzę co da się zrobić, najwyżej przyjedź pod stodołę pod koniec koncertu
Ewka: Ok. a co będziecie jeść?
Ja: czasu nie mam…powiem jak wrócę
Ewka: lol tylko nikogo tam nie zgwałć!!!
Ja: Ja????
I koniec rozmowy. Jak wróciłam, wszyscy już wiedzieli, co chcą więc złożyłam zamówienie, (Haha szkoda, że Daiga albo któryś z nich nie nauczyli się jeszcze polskiego) i tylko pozostało czekać aż przyniosą. Zaczęliśmy rozmawiać na temat koncertu. Bo skończyło się na tym, że można by się przejechać do Stodoły żeby popatrzeć. Ale po co, skoro ja już tam byłam wiele razy, i wiem co, jak, gdzie, i kiedy. Odpuszczamy Stodołę. Omawiamy dalej. O której powinna być próba? Najlepiej jakoś tak dwie godziny przed koncertem, nie za późno. Punkt numer dwa. Skoro koncert zacznie się o 21:00 to fanów niech zaczną wpuszczać jakoś o 20 i będzie spokój. No dobra. Ustalone i zapisane przez Daigę. Teraz. O której by się skończyło, na razie nie liczymy ewentualnych bisów, na co ja się udzieliłam, że bisy powinny być, (bo zawsze są) i że fani się przy tym świetnie bawią jak mają okazję śpiewać piosenki razem z zespołem. Na przykład takim przykładem jesteśmy my z Marie. Kaspars podkreślił, że MY to on już od dawna wie i zaniósł się śmiechem. Jednak nie zostało to zauważone przez Magicka, który dalej trajkotał o sprawach związanych z koncertem. Maris był coraz bardziej głodny. Ja z resztą też, ale nie myślałam o tym, tylko ukradkiem się w niego wgapiałam. Z „letargu” wyrwał mnie jego pisk, że przynieśli nam jedzenie.
Chapter 8
Dla kogo pierogi? zapytał kelner, który wydał mi się jeszcze chudszy od Kaupixa…Tu, pokazałam na uśmiechniętego Kasparsa. Kto pizzę z salami? Magick się uśmiechnął. Kto drugą pizzę z salami? Ja podniosłam rękę, jak w szkole w czasie sprawdzania obecności. Kto pizzę z łososiem i serem? Maris poszedł za moim przykładem z ręką w górze. Kto kurczaka w sosie ananasowym z frytkami? Daiga też wzięła ze mnie przykład (głowę daję że kelner próbował powstrzymać śmiech...) Dla kogo będą naleśniki z serem, bitą śmietaną i czekoladą? Kaupix pochwalił się swoim angielskim „yes, for me please, thank you”. Na odchodnym, chudy kelner życzył nam smacznego, po czym sobie poszedł. Życzyliśmy sobie wszyscy smacznego. Trochę pocieszyłam Marisa, że jednak ma to, co chciał na początku, czyli rybę. W odpowiedzi usłyszałam od niego, że jestem wspaniała. Haha. Nie martw się, ty też jesteś. Wy wszyscy jesteście. Trochę nam się zeszło jak tak jedliśmy w spokoju i od czasu do czasu ktoś się odezwał. Jak wszyscy zjedli i chudy kelner przyszedł zapytać czy smakowało (TAK) i czy chcemy jakiś deser? Na co Maris, Daiga, Kaspars i Magick chórem, że tak. Haha jak dzieci…ale żeby Daiga też? Kto z kim przystaje taki się staje? Haha zazdroszczę jej. Kaupix uznał, że jest najedzony i deseru sobie nie zamówił. Ja tak samo. Nawet nie zgodzili się żebym się dołożyła rachunku. Blee są za dobrzy dla mnie…Po zjedzeniu, zapłaceniu i podziękowaniu skierowaliśmy się po odbiór zdjęć, które zrobiliśmy sobie przed południem i na owej wycieczce w zoo. Kazałam im zaczekać na zewnątrz, podczas gdy ja skoczyłam po zdjęcia. Zapłaciłam, wróciłam i usiedliśmy na ławce żeby obejrzeć i porozdzielać zdjęcia, bo niektóre były w większej ilości niż w jednym egzemplarzu. Trochę śmiechu było przy ich oglądaniu, jak sobie przypominaliśmy poszczególne chwile w zoo i u mnie przy kawie. Po załatwieniu sprawy ze zdjęciami wyszło nam, że o 15 już nie mamy pomysłów, co robić. Magick zaproponował mały spacer po starym mieście a potem lunapark, ale nikomu się nie chciało teraz z pełnym brzuchem iść na karuzelę. Zaproponowałam powrót do mnie, herbatkę, i kanapę. Tu już dało się wyczuć trochę więcej entuzjazmu i woli. A jak trochę odpoczniemy to możemy skoczyć do tego lunaparku. Kolejna fala zgodnego entuzjazmu. Haha istne szaleństwo...Ruszyliśmy więc do domu, zahaczając po drodze o sklep z ciuchami bo Kaupix chciał przejrzeć spodnie. Kolejną godzinę spędziliśmy na chodzeniu po różnych sklepach i oglądaniu/przymierzaniu/kupowaniu ciuchów, butów i torebki (dla mnie) po zakupach pojechaliśmy do domu na herbatę. Daiga nie pojechała z nami, bo musiała jechać załatwić kilka spraw apropo nadchodzącego koncertu. Gdy wróciliśmy, mamy nie było w domu, za to na stole leżała płyta A Day Before Tomorrow Ewki (to jedyna ich płyta w zasobach mojej szanownej siostry…Haha i to w dodatku był prezent urodzinowy ode mnie) z karteczką o autografy i że przyjedzie do stodoły. Super.
Chapter 9
Chłopaki od razu się podpisali, ja odniosłam płytę do pokoju i wstawiłam wodę na herbatę. Maris i Kaupix bawili się z moim kotem, Magick był w kibelku a Kaspars zapytał o mój nastrój przed koncertowy. lol powiedziałam mu że nie mogę się już doczekać. I zapytałam jakie piosenki planują zagrać. Na to on zrobił głupią minę i powiedział że chyba o czymś zapomnieli…Maris i Kaupix go w ogóle nie słuchali, a Magick zapytał czego zapomnieli. Setlisty zapomnieli napisać…Kaupix przyszedł, (bo usłyszał) i zaczął się śmiać, że zapomnieli zrobić setlistę…a skoro tu jestem, to im pomogę. Spojrzał na zegarek, jest godzina 16.15. Piszemy setlistę, (to nam nie powinno zająć wiele czasu) chodźmy do lunaparku, potem o 19:00 próba, trochę posiedzimy jeszcze z wami, (miał na myśli Marie i mnie, bo jej tata zgodził się [po spotkaniu z Kaupixem] zawieźć ją do Stodoły na próbę, i będzie mogła zostać aż do końca) koncert i…dobra, dajcie mi kartkę, bo gdzieś muszę napisać tą setlistę…poszłam po kartkę A4 i wręczyłam ją Kaupixowi mówiąc, że w drodze do lunaparku się to trzy razy skseruje i będzie po kłopocie, no i nie będzie trzeba tyle pisać. Haha. Ja też miewam czasem przebłyski…tylko że chyba zapomniałam długopisu i musiałam się wrócić do pokoju…Ups…Szybko to jednak załatwiłam i zasiedliśmy w kółeczku (Haha jak na spotkaniach AA, z tym że ja to bym nazwała BS a nie jakieś źle kojarzące się ludziom AA…Kto to w ogóle wymyślił ja się pytam?!) z pustą kartką na środku i zaczęliśmy rzucać tytuły piosenek. Te najbardziej lubiane, te najczęściej grane, te skoczne, jak i też te powolne. Natomiast ja zapytałam czy mogliby dodać kilka piosenek, które tak rzadko grają (albo wcale…), a które są też super. Powiedzieli żebym wymieniła te, które lubię, albo te, które Marie lubi to oni połączą to w całą setlistę. Napisałam więc jej smsa żeby zadzwoniła, bo potrzebuję spis jej ulubionych piosenek. Może znajdą się one na dzisiejszej setliście, bo ktoś tu ma sklerozę. Haha. Po chwili zadzwoniła. Przez śmiech (chyba ze zdenerwowania) zaczęła mi dyktować tytuły. Wszyscy patrzyli na to co piszę. Po długiej rozmowie, (bo przecież nie sposób wymienić wszystkich piosenek…) jej lista, w połączeniu z moją listą wyglądała mniej więcej jakoś tak:

1. LEAVIN’ TO L.A.
2. THUNDER WITHOUT RAIN
3. TIN DRUMS
4. LONELY FEELING (TO BE LONELY)
5. WHEN NIGHTLIFE COVERS THE DAYLIGHT
6. ONE THING
7. SUNRISE (DEEP IN HELL)
8. A DAY BEFORE TOMORROW
9. PASSION
10. COLDER
11. ONLINE
12. THE KITTEN WHO DIDN'T WANT TO GIVE UP!
13. MAYBE
14. WATERFALL
15. TRY
16. WELCOME TO MY COUNTRY
17. MY STAR
18. HIDE ON THE MOON
19. WEEKENDS ARE NOT MY HAPPY DAYS
20. HALF OF YOUR HEART
21. UNDER MY WING (IS YOUR SWEET HOME)
22. ZIEMA
23. LIDMAŠĪNAS
24. ELPO
25. LOVE SONG
26. VERONIKA
27. JA TU ESI MANS PREZIDENTS
28. VISS IR TIEŠI TĀ KĀ TU VĒLIES
29. NEATGRIEŠANĀS
Capter 10
Czyli troszkę się tego uzbierało. BrainStorm powiedzieli, że się tym zajmą i tak to ustawią, że będziemy się świetnie bawić, skoro wypisałyśmy te a nie inne piosenki. Ale nie chcieli mi wyjawić czy wykorzystają wszystkie, i w jakiej będą kolejności. Haha potwory…Już się nie mogę doczekać tego koncertu, a jest…o boże…nie wiedziałam, że napisanie setlisty zajmie nam tyle czasu (była już 17.45) więc niedługo trzeba się będzie zbierać na wystrzałowe zakończenie dnia…Do lunaparku i tak nie zdążymy, bo sam dojazd wyszedłby pół godziny. Nie byłoby czasu iść na jakieś atrakcje. Pomysł został odrzucony. Kiedy tak się zastanawialiśmy co zrobić z czasem który nam pozostał, odezwał się dzwonek do drzwi. To Daiga wróciła. I ku zachwytowi Kasparsa i Marisa, przyniosła ze sobą dwa duże kubełki z lodami. Moim ulubionym smakiem są truskawkowe…Skąd wiedziałaś? Zapytałam się jej z wielkimi oczami. A kogo w zespole lubisz najbardziej? Odpowiedziała puszczając do mnie oczko. lol wiadomo przecież kogo…Kaupix dostał waniliowy kubełek na spółkę z Magickiem, Kaspars rzucił się na swój kubełek bakaliowych a do mnie przysiadł się Maris z Daigą, która zaczęła wypytywać co się działo jak jej nie było, i czy straciła coś ważnego. Powiedziałam jej, że nic nie straciła, a my wymyślaliśmy listę piosenek. Aha, no to w porządku. Po zjedzeniu lodów, Kaupixowi zachciało się najwyraźniej iść na dwór, bo zaproponował krótki wypad do parku. (czy ten człowiek nigdy się nie męczy?!) Nie miałam żadnego chleba dla kaczek, więc poszliśmy od tak sobie, na chwilę, żeby stamtąd od razu skierować się do Stodoły. Zrobiliśmy małą rundę (robiło się zimno) po parku i pojechaliśmy do Stodoły. Już wcześniej razem z Marie otrzymałyśmy od Daigi nasze VIP-owskie plakietki na koncert, i to może dlatego nie martwiłam się w tej chwili, czy Marie wejdzie na próbę bez mojej pomocy. Dostałam smsa, że się nie wyrobi, bo musi zjeść kolację przed wyjściem, a jak doliczy się dojazd, to trochę czasu mija. Ale skoro ma ową VIP-owską plakietkę, to mimo spóźnienia problemów być nie powinno. Jak coś, to zawsze mogę wysłać po nią Kaupixa, bo on to zgodzi się od razu. (Haha okrutna jestem, wiem o tym) Ale to istny raj na ziemi, moim skromnym zdaniem. Ciekawa jestem jak skomponowali tą setlistę. I od jakiej piosenki zacznie się koncert. Zostało już mało czasu. Kiedy próba dobiegała końca, pojawiła się uśmiechnięta Marie, razem z O ZGROZO moją siostrą, mówiąc że stała przed klubem. Dobroduszny Magick chwilowo oddał jej swoją plakietkę (ochrona zaczynała mieć jakieś „problemy”), zniknął na kilka minut i wrócił z jeszcze jedną VIP-owską plakietką, którą jej wręczył i odebrał swoją. (a musiało to dość zabawnie wyglądać, bo na plakietce Magicka było jego zdjęcie, a Ewka go raczej nie przypomina. Ochrona nie ma za grosz poczucia humoru.) Trzeba się było chwilowo rozdzielić, bo za pięć minut zaczynał się koncert. Z powodu naszych plakietek ochrona zrobiła dla nas miejsce tak, że byłyśmy na środku, przy samej barierce.
Chapter 11
lol. Czyli tak jak prawie zawsze, od zawsze i na zawsze (taka moja kolejna mądrość…). Najfajniejsza chwila…zaczął się koncert. Już nawet nie pamiętałam, o jakie piosenki ich poprosiłam…A zresztą…to już nie ważne…Po prostu zaczęło się szaleństwo…które trwało prawie trzy mega cudowne godziny!!! Skończyli grać za dwadzieścia północ, i były dwa bisy. A kto się darł najgłośniej? My rzecz jasna…(bo tego się nie da opisać) Jakimiś resztkami głosu udało mi się wykrzyczeć, żeby dali nam setlistę. W skrócie ją tu napiszę, żeby pamiętać do końca życia.

1. PASSION
2. THUNDER WITHOUT RAIN
3. TIN DRUMS
4. MY STAR
5. HALF OF YOUR HEART
6. WEEKENDS ARE NOT MY HAPPY DAYS
7. UNDER MY WING (IS YOUR SWEET HOME)
8. ONLINE
9. ONE THING
10. ELPO
11. WHEN NIGHTLIFE COVERS THE DAYLIGHT
12. WATERFALL
13. COLDER
14. LONELY FEELING (TO BE LONELY)
15. VISS IR TIEŠI TĀ KĀ TU VĒLIES
16. JA TU ESI MANS PREZIDENTS
17. VERONIKA
18. LIDMAŠĪNAS
19. THE KITTEN WHO DIDN'T WANT TO GIVE UP!
20. NEATGRIEŠANĀS
21. TRY
22. SUNRISE (DEEP IN HELL)
23. A DAY BEFORE TOMORROW

bis numer 1

24. WELCOME TO MY COUNTRY
25. HIDE ON THE MOON
26. LOVE SONG

bis numer 2

27. MAYBE
28. ZIEMA
29. LEAVIN’ TO L.A.
Chapter 12
Ahh jak ja ich kocham…Dobrze, że w domu zostawiłam sobie odpis naszych ulubionych piosenek, jak zaczynaliśmy tworzyć Setlistę. Po powrocie ją sobie porównam i zobaczymy. Odczekałyśmy aż wszyscy ludzie wybędą po swoje kurtki, i dopiero jak się rozluźniło, my poszłyśmy po swoje i hop do tylnego wyjścia. Wszystkie trzy miałyśmy plakietki, więc zostałyśmy wpuszczone. Tam czekała Daiga i zmęczone, (ale również bardzo zadowolone) chłopaki. Jak nas zobaczyli to wstali i zaczęli pytać czy nam się podobało, bo widzieli jak szalejemy i śpiewamy. Haha. Cichym chórem odpowiedziałyśmy, że było super. Jednak nawet to, co najlepsze, to musi się kiedyś skończyć…Po Marie przyjechał tata, Ewkę bolało gardło, ale i tak była bardzo zadowolona, bo po raz pierwszy zrobiła sobie zdjęcie z każdym z osobna, i z wszystkimi razem, podziękowała za autografy, które jej wcześniej tego samego dnia zostawili na płycie, i po koncercie wreszcie zrozumiała, czemu mi tak odbija już na samą wzmiankę o nich. Długo jeszcze rozmawialiśmy, i co było śmieszne, to, że my, tak samo jak Kaupix z Magickiem mówiliśmy strasznie cicho. Bo chyba straciliśmy głosy przez ten koncert…ale nikt nie żałował…wręcz przeciwnie. Odniosłam wrażenie, że ten dzień podobał im się równie bardzo jak mi. Ponieważ było już strasznie późno, to Maris uznał, że po tak wspaniałym i ciężkim dla mnie (jako fanki chyba…lol) dniu, to powinnam już iść do domu, bo mu tu jeszcze wykituję przed nosem. Chcąc nie chcąc musiałam się z nim w pewnej mierze zgodzić. Buu. Ale ja tak strasznie nie chcę żeby ten dzień się już kończył…jednak trzeba iść. Ewka podała mi kurtkę, uściskałam się mocno z każdym z osobna, (z Daigą oczywiście też, no bo jak inaczej) Kaspars aż mnie uniósł w powietrze i wszyscy wybuchneliśmy śmiechem i z autografami na koszulce razem z Ewką poszłyśmy do wyjścia.
I w taki oto sposób zakończył się mój wymarzony dzień w towarzystwie BrainStorm. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez PannaAnna dnia Śro 0:20, 13 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Fanfix Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin